niedziela, 29 stycznia 2017

Czy to ma sens?

Zastanawiam się, czy pisanie tego opowiadania ma w ogóle jakiś sens. 
Nie ma żadnych komentarzy, ani nowych wyświetleń. 
Przykro jest mi to mówić, ale jeżeli nie znajdą się pod ostatnim rozdziałem 
jakieś komentarze, to nie będę kontynuowała tej opowieści. 
Chcę pisać dla ludzi, a nie dla siebie. 
Nie będę pisała czegoś, czego zupełnie nikt niestety nie czyta. :/

5. Wiara jest bardzo ważna

Justin's POV


Siedziałem na tej nieszczęsnej kanapie, gdzie kilkanaście minut temu uderzyłem tę bezbronną dziewczynę. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że dostała ode mnie z pięści i to nie lekko. 
Poczułem lekkie ukucie w podbrzuszu, nigdy nie czułem czegoś tak dziwnego.
Czyżby to poczucie winy Justin?
Coś podpowiadało mi w mojej głowie. To niemożliwe, ja nie mam uczuć, a na pewno nie znam takiego jak poczucie winy, nigdy nie znałem.
Czy ja naprawdę czułem się winny, że ją uderzyłem? Nigdy nie czułem się tak dziwnie, tak przerażająco źle.
Myślę, że należą jej się przeprosiny. Co Ty pierdolisz, nigdy nikogo nie przeprosiłeś.
Co racja, to racja. Sama zaczęła, mogła nie interesować się moimi sprawami. Nie lubię gdy ktoś pyta o moje tatuaże, każdy z nich ma jakieś znaczenie, ale wiem o nich tylko ja, nikt inny i niech tak zostanie. 





Sięgnąłem do lodówki po piwo, następnie usadowiłem się na wygodnym fotelu. Wyszukałem w telewizji jakiś horror, który wydawał się być w porządku.
Wlałem do gardła małoprocentową ciecz, a jej zimno od razu otuliło moje gardło.
No i tak wyglądały kolejne 2h mojego dnia, po tym czasie moje zapasy w lodówce się skończyły, a ja czułem tylko jak kręci mi się w głowie. Podjąłem próbę wstania z fotela, lecz na marne.
Moje nogi zrobiły się jak z waty, więc z powrotem padłem na wygodne siedzenie.
Po kilku minutach wstałem czując się trochę lepiej, niestety moje nogi wciąż były mi nieposłuszne, robiły co chciały.
Wspiąłem się po dość wysokich schodach, trzymając się po drodze wszystkiego co miałem pod ręką, tak by nie upaść. Oczywiście niechcący złapałem za wazon i poleciałem razem z nim, uderzając plecami o twardą powierzchnię podłogi. Szklana ozdoba na szczęście się nie stłukła, bo nie dałbym rady tego posprzątać w tym stanie w jakim jestem.
Stanąłem na środku korytarza patrząc to na moje drzwi, to ja drzwi od pokoju Madison. Wybrałem pokój drobnej dziewczyny, w jakim celu tam poszedłem, sam nie wiem. Coś mi kazało.
Otworzyłem lekko duże drewniane drzwi, trzymając się klamki w przypadku gdyby moje nogi znów odmówiły mi posłuszeństwa. Wychyliłem głowę przez powstała szparę.
Zauważyłem leżącą Bailey, robiła coś w telefonie. Po chwili wszedłem do niej, jak do siebie i chwiejnym krokiem podszedłem do jej łóżka.
Spojrzała na mnie zdezorientowana, w jej oczach mogłem dostrzec przerażenie.
Usiadłem na skrawku łóżka, czując jak wszystko dokoła mnie się lekko kręciło.
- Madison.. - szepnąłem chwytając za jej drobną dłoń. - Prze-przepraszam.. - znów szepnąłem, będąc nieświadomym tego co mówię. Justin Bieber nigdy nikogo nie przeprosił od kilku lat, a właśnie to zrobił, przeprosił dziewczynę, którą zna tylko 4 dni, a może aż 4 dni. 
- Co? - zapytała wyrywając swoją dłoń z mojej.
- Nie każ mi tego powtarzać Madison. - warknąłem, czując jak moje zdenerwowanie wzrosło.
- Justin.. Dlaczego mnie przepraszasz? - zapytała brązowooka brunetka patrząc na mnie, jakbym powiedział coś dziwnego. Ah tak, zapomniałem, że jestem dupkiem bez uczuć, przynajmniej każdy mnie takiego zna.
- Nie wiem, tak po prostu. Źle zareagowałem, ale nie jestem przyzwyczajony do nadmiernych pytań dotyczących mnie. - odsapnąłem ciężko oddychając. Zapadła błoga dla mojej bolącej głowy, cisza. Jedne co było słyszalne to nasze ciężkie oddechy.
Spojrzałem w jej tęczówki, które teraz były koloru piwnego, patrzała na mnie wzrokiem, którego nie byłem w stanie rozszyfrować. Siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu ona postanowiła ją przerwać.
- Um.. Justin, mogę Cię o coś poprosić? - zapytała niepewnie, unikając przy tym mojego wzroku. Chwyciłem ją za podbródek i uniosłem go tak, by na mnie spojrzała.
- No dalej mała, śmiało. - zachęciłem, widząc jej drgające dłonie.
- Więc.. Chciałabym sobie zrobić tatuaż. Mam na niego pieniądze, wzięłam z domu moje wszystkie oszczędności. - ucięła obserwując moją reakcję, posłałem jej lekki uśmiech i kiwnąłem dając jej do zrozumienia by kontynuowała. - Zabrałbyś mnie do studia tatuażu? Masz dużo zdobień na swoim ciele i tak pomyślałam.. - przyłożyłem jej swój palec do ust, uciszając ją tym.
- Jest już dosyć późno, ale znak jeden taki, który jest jeszcze otwarty. Po znajomości myślę, że zrobi Ci go od razu, także zbieraj się i zejdź za 15 minut na dół. - wyjaśniłem, po czym wstałem i wyszedłem z jej pokoju. Ruszyłem do swojej łazienki w celu przebrania się.


Madison's POV

Zszokowały mnie jego przeprosiny, jak i to, że zgodził się zabrać mnie do studio na tatuaż.
- Może jeszcze będą z niego ludzie. - szepnęłam sobie pod nosem, po czym ruszyłam do łazienki, żeby poprawić sobie makijaż, który spłynął wcześniej wraz z moimi łzami. 

Po około 15 minutach zeszłam na dół, zauważyłam Biebera siedzącego na kanapie. 
Zwrócił się w moją stronę i posłał mi miły uśmiech. 
- Idziemy? - zapytał poruszając zabawnie brwiami, na co zachichotałam.
- Tak. - rzuciłam i ruszyłam do drzwi, ubierając uprzednio swoje białe converse. 
Dziwicie się skąd miałam trampki? Otóż, czasami na cotygodniowych zakupach kupowałam sobie jakiś normalny ciuch, lecz chowałam go od razu przed moim ojcem, żeby mi ich nie wyrzucił, lub nie kazał zwrócić. Miałam kilka zwykłych ubrań, na przykład własnie moje buty, czy czystą, białą koszulkę i szare jeansy, w które jestem teraz ubrana. 
Wyszliśmy z domu, zamykając za sobą drzwi. O dziwo nikogo nie było w domu.
Ruszyliśmy go garażu i wsiedliśmy do srebrnego lamborghini.
Skąd oni mają tyle pieniędzy na takie samochody...
Całą drogę jechaliśmy w milczeniu, ale nie było to niekomfortowe. Może trochę dla mnie, ale to przez tatuaż, który za kilka h zawita na moim ciele. Mój pierwszy tatuaż.
Chciałam go sobie zrobić rok temu, lecz ojciec mi na to nie pozwolił, mówił, że niektórym klientom może się to nie spodobać. Myślał tylko o forsie.
Po 10 minutach jazdy zatrzymaliśmy się pod niewielkim salonem. Ruszyliśmy do jego środka, wychodząc uprzednio z samochodu.
- Wow - szepnęłam rozglądając się na wszystkie strony. - Tu jest cudownie. - dodałam, widząc wiszące na ścianach genialne prace tatuażystów tego studia, którzy są prawdziwymi artystami.
- Dzień dobry. - odparłam nadal lustrując wszystkie piękne prace po kolei.
- Siema Bieber! - krzyknął rozweselony mężczyzna, którego całe ciało było pokryte zdobieniami w postaci tatuaży. - A to.. Twoja dziewczyna? - spojrzał na mnie mierząc mnie wzrokiem.
Ja? Dziewczyna Justina? NIGDY.
- Można tak powiedzieć, stary. - odpowiedział Jay, uśmiechając się do tutejszego tatuażysty. Co?
- Kolejny tatuaż chcesz? Jaki tym razem?
- Nie, tym razem to nie ja się tatuuję. Madison chciała, żebym ją zabrał do dobrego artysty. A kogo lepsze znajdę, niż Ty? - zaśmiał się, a młody mężczyzna, który prawdopodobnie będzie robił mi tatuaż, zawtórował mu.
- Więc, co by panienka chciała? - zapytał przyglądając mi się dokładnie.
- Hmm tutaj - pokazałam na zgięcie mojej prawej ręki. - wyraz Believe proszę. - dodałam, po czym spojrzałam na Biebera, który wyraźnie zrobił się zmieszany, ale wolałam nie wnikać.
- Dobrze, daj mi 15 minut na zrobienie wzoru i zaraz wrócę z gotowym. - posłał mi ciepły uśmiech po czym zniknął za ścianą.
Po około piętnastu minutach wrócił ukazując mi wzór.
- Podoba się? - zapytał trzymając 'kartkę' z wzorem przed sobą.
- Wow, jest piękny. - szepnęłam i czułam jak do oczu nabierają mi się łzy. To słowo miało dla mnie dość duże znaczenie, chciałam mieć go za pierwszy tatuaż, żeby mi zawsze przypominał, bym w siebie wierzyła i nigdy nie przestawała. Wiara jest bardzo ważna dla ludzi, bynajmniej dla mnie.
- Cieszy mnie to niezmiernie. Będę robił go około 40 minut.. Przygotuj się i usiądź na fotel. Zaraz zaczynamy.

Dokładnie po 50 minutach tatuaż był skończony. Czy bolało? Oczywiście, że tak, ale spodziewałam się większego bólu, więc jestem mile zaskoczona.
- Jest piękny. - wyszeptałam, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej. - Dziękuję. - dodałam uśmiechając się do miłego tatuażysty, który przez całe 50 minut ze mną rozmawiał o bzdurach, włączył muzykę, żebym się zrelaksowała.
- Nie ma za co, dla mnie to sama przyjemność. - rzekł zadowolony ze swojej pracy.
Naprawdę robi to co kocha, a to jest najważniejsze, prawda? By robić w życiu coś co się kocha.
- Jeżeli będę tu długo, to na pewno do Pana wrócę! Jest Pan rewelacyjny! - pisnęłam zachwycona.
- Jestem Tom. - podał mi dłoń, którą bez wahania uścisnęłam.
- Madison.
Gdy Tom dał mi karteczkę, na której opisane było jak poprawnie dbać o higienę w miejscu gdzie znajduję się tatuaż, oraz po zapłaceniu za dzieło które stworzył na moim przedramieniu, ruszyliśmy do wyjścia. W geście pożegnania pomachałam radośnie moja małą dłonią i rzuciłam szybkie 'do zobaczenia'.

Przez ostatnią godzinę Justin bardzo mało się odzywał, siedział jakby zmieszany, sama nie wiem. Postanowiłam się dowiedzieć, choć się bałam. Ostatnim razem, gdy pokazałam moje 'ciekawskie ja', zostałam porządnie skarcona, a nie chce żeby to się powtórzyło. Postanowiłam zaryzykować.
- Coś się stało? - zapytałam dość pewnie, lecz w środku byłam małą, wystraszoną myszką.
- Co? - odparł obojętnie, jakby nie wiedział o co mi chodzi. No tak, skąd może wiedzieć.
- Odkąd weszliśmy do studia jesteś jakby zmieszany, nieobecny? - zapytałam, mimo że to nie było pytanie. Spojrzał na mnie, odrywając wzrok od drogi.
- Nic się nie stało.
- Może nie spodobał Ci się mój tatuaż? - mruknęłam cicho, sama już nie wiedząc o co może mu chodzić.
- Nie Madi, jest cudowny. Chodzi o to, że mam podobny. - wypowiedział każde słowo powoli i dokładnie, jakby bał się, że czegoś nie zrozumiem.
- Jak to podobny? - zapytałam nie dowierzając, nie wiedząc o co dokładnie mu chodzi.
- Po prostu. Też mam słowo 'Believe' w tym samym miejscu co Ty. Przecież obserwowałaś moje tatuaże, nie zauważyłaś go?
- Oh Justin, masz ich tak dużo. Ciężko jest obejrzeć każdy po kolei. - zaczęłam bawić się nerwowo palcami dłoni. Może ma mi to za złe, że mam taki tatuaż jak on, ale przecież nie wiedziałam.
- No tak. - rzucił obojętnie, nie odrywając wzroku od drogi po której jechaliśmy.
- Jesteś zły.
- Nie, dlaczego miałbym być?
- Nie wiem. Może dlatego, że posiadamy identyczny tatuaż?

Czy to zbieg okoliczności, że posiadamy tę samą ozdobę ciała, prawdopodobnie o tym samym znaczeniu dla nas? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że wkrótce dowiem się dlaczego Justin sobie wytatuował akurat to, lecz nie mam zamiaru na niego naciskać. Nie chcę znów zostać pobita.

________________________________________________________________________

Przepraszam, że musieliście czekać tak długo,
ale byłam poprzedni weekend u rodziny, a 
w tygodniu nie miałam wystarczająco czasu, 
żeby coś dla was napisać. 
Przepraszam 
KOMENTUJCIE

piątek, 20 stycznia 2017

Prolog




Historia Madison, która już jako 9 letnia dziewczynka była molestowania przez swojego ojca.

Gdy skończyła 13 lat, jej ojciec zapraszał do domu mężczyzn, którzy płacili grubą forsę za godzinę władzy nad małą dziewczynką. 


Ona nie miała nic. Nie jednokrotnie rozważała pójście na policję, lecz bała się..

Ojciec zawsze powtarzał, "Słuchaj, kochanie. Jeśli piśniesz komukolwiek choć słówko o wszystkim co się tutaj dzieje... Będę Cię pieprzył tak mocno i długo, aż zdechniesz!". 

Bała się, to było mało powiedziane. Teraz ma 17 lat.
Jej życie zostanie zmienione o 360 stopni. 
Ta historia jest przepełniona nienawiścią, niebezpieczeństwami i bezgraniczną miłością.
(w opowiadaniu występują wulgaryzmy i sceny drastyczne oraz +18)





poniedziałek, 16 stycznia 2017

4. Taki jest ludzki cel bycia. Zjebać i uciec.

Madison's POV

Dzisiejszego dnia obudził mnie przerażająco głośny huk, słysząc go zerwałam się z łóżka i zbiegłam po schodach na dół. Ujrzałam kłócących się braci, Justina i Jaxona. Widząc ich twarze, które przez gniew nabrały czerwonych barw, zatrzymałam się na końcu schodów przysłuchując się ich rozmowie i obserwując jednocześnie każdy ich ruch. 
- Nie wpieprzaj się w moje sprawy! - krzyknął zezłoszczony Jaxon przygwożdżając swojego brata do ściany i lekko dusząc. Justin po chwili zwinnie zamienił się z nim miejscami i teraz to on nad nim górował. Myślę, że ich siła jest identyczna, gdyby mięli walczyć między sobą to ciężko byłoby wcześniej stwierdzić, który będzie wygranym. Budowę ciała również mięli identyczną.
- Co masz zamiar kurwa zrobić teraz? - mruknął zirytowany Justin, nadal trzymając swojego brata przy ścianie. - Oni nas zniszczą, wiesz o tym? - dodał po czym uwolnił Jaxona ze swojego objęcia. 
- Nie wpieprzaj się. To nie są kurwa Twoje sprawy, rozumiesz? - rzucił w odpowiedzi, ściskając przy tym swoje pięści ze złości,
Stojąc przy schodach przypatrywałam się im. Nie pomyślałam o tym, że mogę zostać zauważona, tak po chwili też się stało. Chłopcy spojrzeli na mnie jednocześnie, na ich twarzach wymalowany był niewiarygodny gniew. Widząc, że ani trochę się nie uspokoili, zaczęłam żałować, że w ogóle zeszłam na dół. Po co Ci to było Madison, masz wystarczająco dużo problemów. 
- Co Ty tu kurwa robisz?! - warknął Jaxon, podchodząc do mnie. Strach, który w tamtym momencie czułam był niewyobrażalny. 
- Um.. J-ja.. Usłyszałam krzyki i chciałam zobaczyć co się dzieję.. P-Przepraszam. - wydukałam nerwowo jednocześnie robiąc krok w tył, co nic nie dało, bo chłopak stał już metr przede mną. 
- Nie powinno Cię interesować co się dzieję w tym domu mała suko! - przeraźliwe wrzasnął. Poczułam jak jego ręka zostawia czerwony ślad na moim policzku. Do oczu naszły mi łzy, za wszelką cenę starałam się nie okazać słabości. Zamrugałam kilkakrotnie, nie pozwalając na zalanie się łzami.  - Nigdy więcej tak nie rób, rozumiesz? - warknął, a gdy tylko zauważyłam, że jego ręka znów wędruję w stronę mojej twarzy, zamknęłam oczy mając nadzieję, że dzięki temu mniej zaboli. O dziwo nie poczułam żadnego bólu, otworzyłam oczy ciekawa tego co się stało, bądź raczej nie stało. Ukazał mi się Justin, który w ostatnim momencie złapał rękę Jaxona tak by mnie ponownie nie uderzył. 
- Zostaw ją, ona nie jest niczemu winna. - powiedział Justin, wciąż trzymając swojego brata za rękę. 
- Nie będę się z Tobą kłócił, mam Cie już dosyć na dzisiaj. - rzucił Jaxon i zniknął gdzieś wgłębi domu. Dlaczego ten chłopak mnie uratował przed kolejnym uderzeniem? 
- D-Dziękuję. - wyjąkałam spoglądając w jego karmelowe tęczówki z myślą, że będę w stanie wyczytać z nich cokolwiek, lecz nie zauważyłam nic, tylko pustkę, żadnych emocji. Dziwne. 
- Więcej nie będę ratował Twojej chudej dupy, lepiej nie wchodź nam w drogę. To był pierwszy i ostatni raz, następnym będziesz musiała sobie sama radzić. - powiedział już nieco spokojniejszym głosem ruszając w stronę kanapy. Zapewne w celu obejrzenia czegoś w tv.
Przed chwilą prawie pobił się ze swoim rodzonym bratem, a teraz zachowuję się jakby nic się nie wydarzyło. Dziwni są Ci ludzie.
Nie zastanawiając się dłużej, lekko przerażona weszłam do góry z zamiarem wykąpania się. W końcu należała mi się odrobina relaksu.
Sięgnęłam po potrzebne mi ubrania i kosmetyki, ruszając do łazienki, która znajdowała się w moim pokoju, tak na szczęście miałam własny kącik, w którym na spokojnie mogłam się przygotować do dnia jak i do snu. 
Puściłam wodę do wanny i nalałam kilka kropek olejku, który swoją drogą miał przepiękny zapach. Ułożyłam się w wannie przepełnionej wodą i zrelaksowałam. Kocham długie kąpiele, są dla mnie czymś wyjątkowo odprężającym. 
Po upływie około 40 minut już wytarta ręcznikiem, zaczęłam wcierać w swoje ciało balsam kokosowy. Nałożyłam na twarz lekki makijaż, a włosy związałam w niechlujnego koka. Ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy i wyszłam z łazienki. Co do ubrań do zdecydowałam się na białe jeansy z wysokim stanem i szary crop top.
Rzuciłam się na łóżko postanawiając, że przeglądnę swojego Facebooka, Twittera i inne różne portale. Po zakończeniu tej czynności byłam zmuszona wstać i zejść na dół. Prawdę mówiąc po sytuacji zaistniałej lekko ponad godzinę temu nie mam ochoty tam iść, boję się, że to się powtórzy, czy cokolwiek, po prostu nie czuję się komfortowo, Nic dziwnego.
Chcąc, nie chcąc musiałam zejść na dół, zaczęłam czuć z każdą sekundą rosnący, coraz większy głód. W końcu od wczoraj nie nie jadłam, a nie chce umrzeć z głodu. Co jak co, ale jedzenie jest jedną z moich ulubionych czynności.
Powolnym krokiem zeszłam na dolną część domu udając się do kuchni. Przy barku zauważyłam siedzącego Justina, postanowiłam podejść.
- Cz-Cześć.. - powiedziałam nieśmiało lekko się jąkając. Taki był mój urok, gdy się stresowałam potrafiłam się nieźle jąkać, ale co ja poradzę, trudno, muszą to jakoś znosić. Sami chcieli mnie odkupić, co było błędem. Jestem niczym innym jak tylko chodzącym problemem.
- Cześć Madison. - mruknął bez jakichkolwiek emocji, lekko się uśmiechając w moją stronę. Nikt nie powiedział, że ten uśmiech był szczery, bo raczej na taki nie wyglądał.
- Jestem głodna. - szepnęłam siadając na jednym z wolnych krzeseł.
- Możesz zjeść te naleśniki, zrobiłem je jakieś 15 minut temu, więc są jeszcze wystarczająco ciepłe. - mruknął cicho wskazując głową na talerz pełen naleśników. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wiedząc że zaraz zjem coś co ubóstwiam.
W odpowiedzi rzuciłam szybkie 'dzięki' i wzięłam się za jedzenie. Justin widząc w jakim szybkim tempie pochłonęłam 3 naleśniki, zaśmiał się. Jego śmiech był na tyle zaraźliwy, że chichot samowolnie wydobył się z moich ust.
Po najedzeniu się do syta usiadłam na kanapie obok Justina czekając, aż znajdzie coś ciekawego w telewizji.
Zaczęłam mierzyć go wzrokiem i zauważyłam mnóstwo tatuaży na jego ciele, tym razem zaczęłam przyglądać się im uważniej. Moja ciekawość wzięła w górę, przez co musiałam zalać go masą pytań.
- Ile masz tatuaży? - zapytałam prosto z mostu, przyglądając się mu w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Nie wiem, nie liczę. - rzucił szybko nie odrywając wzroku od wielkiego ekranu naprzeciwko nas.
- A tak mniej więcej? - nie moja wina, że jestem bardzo ciekawską osobą, kiedy chcę coś wiedzieć to muszę chociażby zapytać, bo inaczej czuję, że mogłabym pęknąć jak jakiś balon. Dziwne, prawda?
- Nie wiem, może coś koło 40-50. - ta odpowiedź również jak poprzednia była wyprana z jakichkolwiek emocji, nie wyczułam w jego głosie nic prócz obojętności.
- Jakie on ma znaczenie? - zapytałam już bardziej niepewnie jednocześnie wskazując na tatuaż z podobizną jakiejś dziewczyny. Jak szybko zapytałam, tak szybko zaczęłam żałować, że w ogóle się odezwałam. Gdy pierwszy raz na mnie spojrzał od początku tej rozmowy poczułam, że przesadziłam z moją ciekawością. Bałam się wybuchu spowodowanym moimi nadmiernymi pytaniami. Nasze oczy spotkały się, spojrzałam w jego tęczówki z myślą, że ujrzę piękny karmelowy kolor, ale zamiast tego ujrzałam prawie, że czarne, pozbawione uczuć oczy.
- Słuchaj Bailey.. Dlaczego jesteś do cholery taka ciekawska?! Nikt Ci kurwa nie mówił, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?! - warknął dosyć głośno. Mogłam zauważyć jak ze zdenerwowania zaciska pięści. - Ty jesteś kurwa głupia, czy tylko udajesz? Nie twój pieprzony interes małą dziwko co one oznaczają! Zrozumieliśmy się? - wrzasnął prosto w moją twarz, która przybrała lekko czerwonawy kolor. Bałam się cokolwiek mu odpowiedzieć, jedyne co byłam w stanie zrobić to przełknąć głośno ślinę, mając nadzieję, że zrezygnuję z uzyskania odpowiedzi ode mnie i po prostu sobie pójdzie. Niestety tak się nie stało.
- Pytam się kurwa czy zrozumiałaś suko! - krzyknął jeszcze głośniej, a jego twarz po chwili zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, choć nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe.
Kiedy nadal nie usłyszał odpowiedzi, gdyż byłam zbyt przerażona, żeby mu ją udzielić, dostałam kolejny raz dzisiejszego dnia w twarz, tym razem od kogoś, kto niespełna dwie godziny temu obronił mnie przed kolejnym ciosem od jego brata.. Jedyne co poczułam to jak mój polik zaczyna mnie niemiłosiernie piec. Nie jest to coś czego wcześniej nie przeżyłam, ale przez wcześniejszy incydent, kiedy mnie obronił poczułam pewnego rodzaju więź do Justina. Dlatego ten cios od niego bolał mnie nie tylko fizycznie, ale też psychicznie.
Bieber nadal nie słysząc odpowiedzi wymierzył kolejny cios, tym razem w moją szczękę z zaciśniętej pięści. Przez siłę jaką w to włożył, spadłam z łóżka na tyłek, złapałam się za bolące miejsce, a po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza. Na więcej nie mogłam sobie pozwolić. Nie chciałam pokazać, że jestem słaba.
- P-Przepraszam. - mruknęłam cicho, ale dla niego słyszalnie, czułam jak mój głos się załamywał pod wpływem bólu jaki czułam.
Życie to wielkie pasmo rozczarować. Jest jak długa nić. W którymś momencie się rozrywa, wiążesz ją i idziesz dalej, potem znowu się rozrywa, wiążesz i już jest wszystko dobrze. I tak w kółko się to powtarza. Zrywa się, wiążesz, zrywa się, wiążesz. Czasami bywa, że ktoś podejdzie i chamsko ją przerwie, potem musisz się męczyć, żeby ją związać. Cóż... Taki jest ludzki cel bycia. Zjebać i uciec. Tak samo jak mój ojciec zjebał moje życie. Codziennie zrywał nić, którą ja ciągle na nowa naprawiałam. Tym razem to Justin zerwał moją 'nić', wcześniej zrobił to Jaxon, ale nie bolało mnie to psychicznie tak jak teraz mnie boli.
Nie zastanawiając się dłużej wbiegłam szybko na górę i do swojego pokoju.
Może uda mi się jakoś im uciec? Co ja ze sobą zrobię, nie mam tu żadnych znajomych, żadnej rodziny, nikogo. Jestem jeszcze niepełnoletnia, więc pracy tez się nie mogę żadnej NORMALNEJ podjąć.
Położyłam się w  jakże miękkim łóżku, ocierając dłońmi o swoje lekko wilgotne policzki. Czyżbym uroniła kilka łez? No cóż.. każdy ma chwilę słabości.
Włożyłam w uszy słuchawki podłączając ich końcówkę do telefonu.
Włączyłam piosenkę, która myślę, że była idealna na tę chwilę. Zatraciłam się w słowach piosenki, zamykając przy tym oczy.

She tells him,  "Ooh, love, no one's ever gonna hurt you, love I'm gonna give you all of my love Nobody matters like you" /  Mówi mu: "Oh Kochanie, nikt Cię nigdy nie skrzywdzi Kochanie, Dam Ci całą moją miłość Nikt się tak nie liczy jak Ty"

She tells him,  "Your life ain't gon' be nothing like my life You're gonna grow and have a good life I'm gonna do what I've got to do" / Mówi mu:  "Twoje życie nie będzie takie jak moje Dorośniesz i będziesz wieść dobre życie Zrobię co tylko będę musiała"

So, Rockabye baby, Rockabye I'm gonna rock you Rockabye baby, don't you cry Somebody's got you Rockabye baby, Rockabye I'm gonna rock you Rockabye baby, don't you cry Rockabye, no / Więc śpij Kochanie, śpij Ukołyszę Cię Śpij Kochanie, nie płacz Ktoś Cię trzyma Śpij Kochanie, śpij Ukołyszę Cię Śpij Kochanie, nie płacz Śpij

Przypomniała mi się moja mama, zawsze mi mówiła, że nie chce żebym miała takie życie jak ona. Może mój ojciec też ją do czegoś zmuszał, jak mnie? Mówiła, że nie pozwoli, żeby mnie ktoś skrzywdził, jednak pozwoliła na to.. Mimo, że moja rodzicielka nie pokazywała tego na każdym kroku i nie była najlepszą mamą na świecie, to i tak wiedziałam, że mnie bardzo kochała.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że ojciec nie chciał iść ze mną na jej pogrzeb, tłumacząc się tym, że jestem za mała i nie chce, żebym na to patrzała. Co prawda, to prawda, byłam mała, ale chciałam się ostatni raz z nią pożegnać.. Nigdy tez nie zabrał mnie na cmentarz, ale z tego co wiem jest pochowana w Stratford, a ja właśnie tu jestem, czy to zbieg okoliczności? Może przeznaczenie?
Jeśli kiedykolwiek mnie stąd wypuszczą na pewno pójdę na ten pieprzony cmentarz odwiedzić jedyną osobę, której na mnie zależało.
Myśl o tym dlaczego mój ojciec nie zabrał mnie na pogrzeb, ani na cmentarz bardzo zaczęła mnie martwić.
Może ona wcale nie umarła i żyje gdzieś na tym świecie..

                                                                                                                                                         



No i jak Wam się podoba? 
A co do piosenki to Rockabye, chciałam wziąść jedną z piosenek Justina, 
lecz biorąc pod uwagę to, że tu nie jest artystą to byłoby bez sensu.
Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle czyta..